Orlęta trenują jak Rocky. Punktów za darmo rozdawać nie będą. Nikomu [WYWIAD]

2021-01-29 13:00:00(ost. akt: 2021-01-29 10:39:30)
Takiego wsparcia kibiców, jakim cieszą się Orlęta, może zazdrościć większość klubów Warmii i Mazur

Takiego wsparcia kibiców, jakim cieszą się Orlęta, może zazdrościć większość klubów Warmii i Mazur

Autor zdjęcia: Andrzej Adamiak

ROZMOWA || — Na półmetku nasz dorobek wygląda nieźle, choć niedosyt pozostaje. Punktów powinniśmy mieć wyraźnie więcej — mówi trener Łukasz Pyrzak, który z Orlętami Reszel plasuje się na pozycji wicelidera klasy okręgowej (grupa I). Z cenionym szkoleniowcem rozmawiamy m.in. o obecnej kondycji drużyny, planach na imprezę z okazji 60-lecia klubu, rzekomej fuzji RKS z Szansą Reszel, a także o... stadionowym ogrodzeniu "oblepionym" szczelnie kibicami.
— Minął rok odkąd przejąłeś stery w Orlętach. Ponownie. Ile było już tych "powrotów"?
— Z RKS jestem związany od dawna, ale trenerem byłem w przeszłości tylko raz. Przez dwa sezony. Najpierw wywalczyliśmy awans w klasie okręgowej (sezon 2015/2016), a później rywalizowaliśmy już w IV lidze (2016/2017)...

— Skoro było względnie dobrze, to czemu odszedłeś?
— Wyszło to dość naturalnie. Po awansie liczba zwycięstw wyraźnie spadła...

—....to częsta przypadłość każdego beniaminka.
— To prawda. Walka o utrzymanie w IV lidze była bardzo ciężka. Każdy punkt na tym poziomie przychodził nam naprawdę trudno, a oczekiwania były niemałe. W pewnym momencie uznaliśmy wspólnie, że zmiana trenera może dać drużynie pewien impuls, który pchnie ją na nowe, lepsze tory. Gdy okazało się, że RKS ma szansę skorzystać z wiedzy i doświadczenia m.in. Gaspara Jaśkiewicza, Zbigniewa Klimki czy Mirosława Millera, byłem dobrej myśli. Nie żałowałem, bo leżało i wciąż leży mi na sercu dobro tego klubu. A i ja sam skorzystałem na tym chwilowym rozstaniu. Mogłem spróbować swych sił z zupełnie innym klubem. Spojrzeć na siebie, jako trenera, z perspektywy innej szatni. Dwa sezony prowadziłem Victorię Bartoszyce. Nauczyłem się tam dużo.

— I wróciłeś do Reszla w wielkim stylu. Na półmetku sezonu macie 2. miejsce i 39 punktów. Tak szczerze, wierzyłeś, że będzie aż tak dobrze?
— Poprzedni sezon, za trenera Millera, był dobry w wykonaniu Orląt (3. miejsce w sezonie 2019/2020 — przyp. K.K.). Ruszając w nowy sezon celowaliśmy minimum w pierwszą piątkę. Celem było podium. Na tę chwilę wygląda to nieźle, choć niedosyt pozostaje. Tych punktów powinniśmy mieć wyraźnie więcej.

Obrazek w tresci

Trener Łukasz Pyrzak może liczyć i na "starą gwardię", i na solidną ekipę młodzieżowców; fot. Kamil Kierzkowski

— Strata których boli najbardziej?

— Remisy z MKS Jeziorany oraz Wilczkiem Wilkowo. Oba mecze rozegrane u nas, oba zakończone wynikiem 2:2. Powinniśmy zgarnąć wtedy po komplecie. Mieliśmy zdecydowanie więcej sytuacji. Niby dominowaliśmy na boisku, a nie przełożyło się to na tablicę wyników. Bolesna była też przegrana w Orzyszu. Śniardwy grały w osłabieniu, były do ogrania. Mieliśmy wiele dobrych okazji, lecz nie wykorzystaliśmy ani jednej. Orzyszanie natomiast, choć nie mogli ugryźć nas z akcji, zdobyli zwycięską bramkę z rzutu karnego. I przyszło wracać z pustymi rękami.

— Który z zawodników zaskoczył Cię najmilej w rundzie jesiennej?
— Nie chcę nikogo wyróżniać, by zaraz mi te orły nie obrosły w piórka (śmiech). Piłka nożna to gra zespołowa i tak chcę do tego podchodzić. Ujmę to więc inaczej. Wiem na co mogę liczyć od "starej gwardii". I ta część zespołu daje to z siebie, czasem więcej. Szczególnie docenić wolałbym jednak młodzieżowców, bo prezentują się naprawdę fajnie. Zanim uciekną na studia, to Orlęta będą miały z nich dużo radości i pożytku.

— Ile macie tej młodzieży?
— Na tę chwilę wdrożyliśmy do okresu przygotowawczego seniorów łącznie 6 "najsprytniejszych" juniorów. Okazję do zaprezentowania swych możliwości otrzymali m.in. podczas ostatniego sparingu z Mamrami Giżycko. Owszem, nie dostali zbyt dużo czasu, ale wykorzystali go solidnie. Konstruowali akcje, odbierali piłki, nie wymiękali w starciach ze starszymi, bardziej doświadczonymi rywalami.

— Przy obecnych obostrzeniach jest szansa na prawdziwe przygotowania?
— To bardzo trudny temat. Mamy mocno ograniczony dostęp do bazy treningowej. Nie możemy korzystać np. z orlika, siłowni, hali... W wielu kwestiach trzeba improwizować. Bo jeśli trenujemy, to głównie na zaśnieżonym, oblodzonym boisku.

— Prawie jak Rocky, który skakał przez zaspy Syberii, by przygotować się do walki z Ivanem Drago.
— (śmiech) Coś w tym jest. Ze względu na pogodę, ostatni czas w znacznej mierze właśnie tak wyglądał. Widać to było po zawodnikach, gdy wychodziliśmy na boisko grać z Mamrami. Wszyscy w ekipie zaczęli żartować: "O, wreszcie dobrze widać piłkę. I nawet leci tam, gdzie chcę".

— Dużo rdzy u chłopaków? W tym roku nawet w halówce nie mogli powojować.
— Rdzy pewnie tyle samo, co i u innych ekip w regionie. To będzie kolejny znak zapytania, który trzeba postawić przy tegorocznej formie wielu klubów. Brak możliwości uczestniczenia w rozgrywkach halowych, faktycznie, nie będzie miał pozytywnego wpływu. Niektórzy grali w Mrągowie, inni w Korszach, inni w Barcianach... Okazji do gry jest niewiele. Nie mamy jednak na to zbyt dużego wpływu. Robimy więc to, co możemy, choć lekko nie jest.

— Trudno będzie też świętować w tym roku 60-lecie RKS. Nawet na piwo do knajpy zabraniają wyjść...
— Liczymy na to, że rząd pójdzie wreszcie po rozum do głowy. Po cichu liczymy, że uda się należycie uczcić ten jubileusz (choć pewnie mniej licznie, niż w "normalnych" warunkach). Wstępne plany, które snujemy, mówią o czerwcu. Mamy nadzieję, że do tego czasu życie wróci przynajmniej do względnej normalności.

— Może się udać. W ostatnie wakacje "wirus miał wolne". A co ze sparingami? Wykruszył się któryś z rywali?
— Na tę chwilę nie otrzymałem żadnego sygnału, by ktokolwiek zrezygnował z ustalonego wcześniej terminu. Po Mamrach Giżycko, w najbliższy weekend bierzemy więc na celownik MKS Korsze. Następni w kolejce będą Granica Kętrzyn (6-7 lutego), Wilczek Wilkowo (13-14 lutego), Victoria Bartoszyce (20-21 lutego), Tęcza Biskupiec (27-28 lutego), Żagiel Piecki (6-7 marca), Kłobuk Mikołajki (13-14 marca) oraz Reduta Bisztynek (20-21 marca).

— Iloma zawodnikami obecnie dysponujecie?
— Na ostatnim sparingu było ich łącznie 21. Byłoby więcej, ale kilku przebywa na kwarantannie.

Obrazek w tresci

Bartłomiej Bogdaniuk jest obecnie najlepszym snajperem Orląt (12 goli). Czy rywale zdołają go "wykupić"?; fot. archiwum klubu

— Szykują się jakieś transfery?
— Jeśli już, to bardziej odpływowe niż przypływowe. Przy czym te potencjalne osłabienia to jeszcze nic pewnego. Okoliczne kluby, po prostu, kuszą naszych swoimi ofertami. Jako trener muszę brać pod uwagę to, że niektórych uda się zwerbować.

— Przejdźmy do kasy. Ostatnio w powiecie głośno o finansach Granicy. O Waszych cisza. To dobrze czy źle?
— Myślę, że dobrze. Od lat w Reszlu być może nie jest jakoś zbyt bogato, ale na pewno jest stabilnie. A to, zwłaszcza w dzisiejszych realiach, naprawdę bardzo dużo. Mamy ten komfort, że burmistrz oraz rada są wyraźnie prosportowi. Czujemy ich wsparcie, rozwija się także sportowa infrastruktura. Jeśli wszystko się potwierdzi, to — z tego co wiem — tegoroczne wsparcie dla RKS zostało nawet nieco zwiększone.

— Niewiele takich przypadków w tym roku. Może to Wy powinniście wybrać się na zakupy do innych klubów?

— Aż takich rewelacji nie przewiduję (śmiech). Rośnie wsparcie, ale rosną i koszta. Zresztą nigdy pieniądze nie były tym, co sprawiało, że zawodnicy byli chętni do gry w barwach RKS. Zwrot kosztów podróży, symboliczne parę złotych za mecz wyjazdowy... Na tyle nas stać.

— Czym zatem kusicie zawodników?
— Naszym atutem, przede wszystkim, jest bardzo dobra atmosfera. W klubie, w szatni, na boisku... Wszyscy gramy do jednej bramki. Jest to o tyle łatwiejsze, że większość zawodników, jak i ja sam, jest z Reszla. Nie we wszystkich klubach to norma. Ponadto nie narzucamy sobie przesadnej presji. Każdy musi, po prostu, dobrze się bawić. A jeśli przy tym udaje się strzelać dużo bramek i łapać kolejne punkty, to tylko się cieszyć.

— W Reszlu, fakt, nie brak chętnych do gry. Funkcjonuje i Szansa. Ponoć były plany, by uczynić z niej Orlęta II. Bzdurna plotka czy jednak jest coś na rzeczy?
— Były takie "podchody" między naszymi klubami, choć z rozmów dotychczas nic konkretnego nie wynikło. W mojej opinii taka fuzja poskutkowałaby korzyścią dla obu klubów. I za jakiś czas, mam nadzieję, do niej dojdzie.

— Wspomniałeś, że nie narzucacie sobie przesadnej presji. Gdzie zatem spodziewać się Orląt w tabeli na końcu sezonu?

— To zależy od wielu czynników. Kluczowe jest to, czy... w ogóle runda wiosenna wystartuje. Niektórzy wciąż obawiają się powtórki z zeszłego roku. W obecnych czasach trudno być pewnym czegokolwiek. Jeśli przepracujemy przynajmniej przyzwoicie okres przygotowawczy, a przy tym ustrzeżemy się przed mocnymi osłabieniami, to górna część tabeli leży w naszym zasięgu. Powinniśmy celować w podium. Jeśli jednak po drodze pojawią się "wirusowe perturbacje", to będziemy robić tyle, ile będziemy w stanie. Zawsze możemy skupić się na ogrywaniu młodzieży. Bo to inwestycja, która zazwyczaj nieźle procentuje w przyszłości. Cokolwiek by się jednak nie działo, za darmo punktów rozdawać nie będziemy. Nikomu.

— Jeśli jednak uda się rozpocząć rundę zgodnie z grafikiem, to na pierwszy ogień trafi Victoria Bartoszyce.
— I nie ma co ukrywać, przyda mi się wiedza, którą w ostatnich latach nabyłem będąc trenerem Bartoszyc. Zawsze to łatwiej przygotować konkretny plan pod danego rywala. Nie będę podchodził do tego pojedynku jednak jakoś szczególnie emocjonalnie. Rywal jak rywal, mecz jak mecz. Punkty ważą tyle samo, a nasza głowa w tym, by zgarnąć komplet.

— Powoli kończąc... Myśleliście, by przenieść ławeczki? Kibice wstępu na stadion nie mają, ale ogrodzenie wciąż dość jest przez nich szczelnie "oblepione".
— (śmiech) Ławki muszą niestety zostać tam, gdzie są. Cieszy nas jednak bardzo to, że i kibice wciąż są tam, gdzie byli. Czyli z nami. Ja, zarząd, zawodnicy... Wszyscy bardzo doceniamy wsparcie, które od nich nieustannie otrzymujemy. Nieważne czy gramy u siebie, czy gdziekolwiek indziej na Warmii i Mazurach. Odległe Olecko, Orzysz? Zawsze są z nami. Zawsze mamy dla kogo grać. To daje dodatkowych sił i motywacji.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski


Obrazek w tresci

RKS słynie także m.in. ze swych transmisji na żywo. Na zdjęciu główny komentator z "objazdowego studia" — Andrzej Adamiak





2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5