Cztery kwiatki od Romańczuka! Piękny prezent Orląt

2019-03-08 15:16:40(ost. akt: 2019-03-17 15:20:11)

Autor zdjęcia: Andrzej Adamiak

PIŁKA NOŻNA/// Piłkarze Orląt Reszel podarowali swym fankom piękny prezent na Dzień Kobiet. Podopieczni trenera Mirosława Millera pokonali 8 marca na wyjeździe występującą ligę wyżej Mrągowię Mrągowo. Niby był to "tylko sparing", ale...
W ostatnim czasie nie była to jedyna "jaskółka, która miałaby czynić wiosnę". Zbrojąc się właśnie do rundy wiosennej, RKS zdążył już wcześniej pokonać w meczach kontrolnych m.in.: Wilczka Wilkowo, Victorię Bartoszyce, Vęgorię Węgorzewo i Cresovię Górowo Iławeckie. Czy wysoka, sparingowa forma przełoży się na sukces w sezonie 2018/2019? Pozycja do walki o awans wydaje się wyśmienita. Na półmetku Orlęta - z 34 uzbieranymi dotąd punktami na koncie - plasują się praktycznie na podium (poza nimi identyczną liczbą oczek cieszą się LKS Różnowo i Pisa Barczewo).

Wielki powrót, piękna wojna

Wyjazdowa eskapada Orląt zaczęła się jednak od imponującego... "blitzkriegu" w wykonaniu Mrągowii. Chwilę po pierwszym gwizdku futbolówka trafiła pod nogi Łukasza Kuśnierza, który momentalnie wypatrzył dobrze ustawionego Marcina Spirydona. Szybkie podanie, rażący błąd defensywy RKS i... skrzydłowy MKS minął strzegącego bramki Dawida Chęcińskiego i skierował piłkę z uśmiechem do siatki.

Nim jednak Orlęta zdążyły na dobre przebudzić się po zimnym prysznicu, w 3. minucie na 2:0 podwyższył z rzutu wolnego Piotr Wypniewski. Blisko 200 sekund i - jak zdążyło zapewne pomyśleć wielu kibiców po obu stronach - było już po meczu. Gospodarze nie zamierzali jednak zwalniać tempa. Najpierw bliski zdobycia bramki był Mateusz Barszczewski, a kilka minut później w sytuacji sam na sam z golkiperem Orląt znalazł się Spirydon. Tym razem jednak Chęciński okazał się barykadą nie do przejścia.

Obrazek w tresci

Strzelec czterech bramek w trakcie "internetowego" składania życzeń paniom.

W trakcie przerwy, trener Mirosław Miller zdołał najwyraźniej wykrzesać dodatkowe pokłady motywacji i sił z podupadających nieco na duchu szeregów RKS. Pierwsze namacalne efekty pojawiły się w 59. minucie, kiedy - po błyskawicznej kontrze - futbolówkę do siatki Mrągowii wpakował Patryk Policha (asystował Dawid Maćkowiak). Osiem minut później do remisu doprowadził filar drużyny czerwono-białych - Paweł Romańczuk (znów o sukcesie zadecydowała głównie szybkość wyprowadzania akcji).

A gdy przyszło upragnione przez Reszel wyrównanie... rozpoczął się na dobre koncert wspomnianego Romańczuka. Snajper RKS dał swej drużynie prowadzenie w 78. minucie (piękny strzał z rzutu wolnego, odległość ok. 20 metrów), a następnie w 81. minucie podwyższył na 4:2. Mrągowia odpowiedziała w 86. minucie bramką Tomasza Jaroszewskiego ("dobitka" po strzale Wypniewskiego) i w 89. minucie trafieniem Mateusza Skonieczki (asystował Barszczewski).

Mrągowskim kibicom mogło już się wydawać, że MKS "wrócił z dalekiej wyprawy", jednak "obowiązkowy bilet powrotny" wypisał im - praktycznie w ostatniej akcji meczu - wspomniany Romańczuk, który wykorzystał błąd Damiana Glinki. Po ostatnim gwizdku tablica wyników wskazała więc korzystny dla Orląt rezultat 4:5.

— W drugiej połowie Orlęta doszly do głosu. Poczuły wiatr w żaglach. Z naszej strony nastąpiło z kolei pogubienie. Gdy wadawało się, że udało nam się ich już złapać, nastąpiła ta szalona sytuacja. Niegroźna akcja, duży błąd po naszej stronie, goście strzelili bramkę i przegraliśmy — mówi Tomasz Aziewicz, trener Mrągowii.

— To był mecz bardzo... dziwny — słyszymy natomiast w szeregach Orląt. — Pierwsza połowa zdecydowanie dla Mrągowii. Szwankowała u nas zwłaszcza komunikacja i wyczucie linii defensywnej. Do tego mało aktywny środek, trudności w narzucaniu pressingu. W drugiej połowie już jednak pokazaliśmy się ze znacznie lepszej strony. Dobrze ułożone tyły z szybką kontrą... Czyli to co lubimy grać najbardziej. Starcia z takim rywalem jak Mrągowia nigdy nie należą do łatwych — dodają piłkarze, którzy podkreślają jednocześnie, że największy wpływ na zmianę ich gry miało pojawienie się na boisku Pawła Romańczuka. Skoro wspomniany strzelec czterech bramek jest taki dobry, to czemu Orlęta nie korzystały z jego umiejętności wcześniej?

— Paweł właśnie wraca do gry po długiej, przykrej kontuzji. Pojedynek z Mrągowią był pierwszym sparingiem, w którym w ogóle wystąpił. Głód gry jaki zaprezentował w tym spotkaniu... Po prostu miło było móc to oglądać. Cztery bramki to z jednej strony wysoki poziom umiejętności, z drugiej i mała dawka szczęścia. Mamy świadomość, że w rozgrywkach ligowych prawdopodobnie nie będzie już gry na takim "luzie", więc i o bramki będzie trudniej. Liczymy jednak na dobrą formę Pawła, bo jest prawdziwym motorem napędowym naszej drużyny — chwali kolegę reszta obozu RKS. Obozu, który nie miał litości dla snajpera nawet po meczu. Nim więc ów mógł odetchnąć w szatni, musiał... za pośrednictwem klubowego profilu na Facebooku złożyć paniom oficjalne życzenia w imieniu Orląt.

Drugi z naszych reprezentantów na szczeblu klasy okręgowej, Wilczek Wilkowo, w miniony weekend "rozliczył" w sparingu najmłodszy z klubów na mapie Warmii i Mazur, czyli b-klasową Szansę Reszel. Po dość jednostronnym pojedynku, tablica wyników wskazała 10:0. Dla zwycięzców punktowali: Jakub Kalisza (4x), Adam Grabowski (2x), Sebastian Piskorz (2x) i Jakub Tomaszewski (2x).

Granica na minus

Dobre nastroje, które panowały w Granicy Kętrzyn po ostatnim triumfie nad Romintą Gołdap (7:2), nieco przygasły. Wszystko za sprawą zakończonego porażką festiwalu strzeleckiego, do którego doszło 7 marca. Reprezentanci stolicy powiatu mogą czuć niedosyt, ponieważ przez większość meczu to oni narzucali rytm gry. W 10. minucie wynik spotkania otworzył Marcin Swacha (odpowiedział w 25. minucie Bogdaniuk), na 2:1 w 36. minucie podwyższył Mariusz Machniak (w 43. do remisu doprowadził Rybkiewicz). Gdy Granica odskoczyła na 4:2 (strzelili zawodnik testowany i Paweł Miłoszewski), wydawało się, że kętrzynianie dopięli swego. Biskupiec wrzucił jednak wyższy bieg i przed upływem regulaminowego czasu zdążył przechylić szalę zwycięstwa na swoja stronę (4:6).

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5