Ukryta Strona Miasta coraz mniej ukryta

2014-08-08 13:16:49(ost. akt: 2014-08-08 13:24:18)
Rafał Romańczuk na scenie.

Rafał Romańczuk na scenie.

Autor zdjęcia: Archiwum zespołu

- Dożyliśmy czasów, gdzie wyznacznikiem frekwencji na koncertach w dużej mierze jest to, czy zespół wystąpił w TV, w jakimś programie muzycznym - mówi Rafał Romańczuk, wokalista Ukrytej Strony Miasta.
- Nie jest to nasza pierwsza rozmowa do tygodnika, ale trzeba przyznać, że w ostatnim czasie Ukryta Strona Miasta koncertuje coraz częściej. Rozwijacie się.
Rafał Romańczuk: - Cieszy ten fakt, bo świadczy o tym, że nie stoimy w miejscu, a cały czas brniemy do przodu. Z zespołu, który w 2010 roku w trzyosobowym składzie grał reggae zrobiła się pięcioosobowa kapela grająca w różnych klimatach. W naszej muzyce można obecnie znaleźć elementy ska, rocka, punk rocka, czy właśnie reggae. Niektórzy mówią, że ciężko jednoznacznie określić ten styl, ale to dobrze, bo nie można nas tak łatwo zaszufladkować. Myślę, że moc naszej muzyki byłaby jeszcze większa, gdyby dołączyły do nas trąbka, saksofon i klawisze, ale ciężko w naszej okolicy znaleźć grajków. Gdyby jednak okazało się, że ktoś z czytających ten wywiad potrafi grać na którymś z wyżej wymienionych instrumentów i chciałby z nami pograć, to prosimy o kontakt. Póki co gramy z akordeonem, który jest dopełnieniem całości i moim zdaniem jest pewnym symbolem Ukrytej Strony Miasta i nie uważam tak wcale, bo to ja na nim gram (śmiech).

- Zespół nie pracuje już sam, bo od jakiegoś czasu macie Marka Szymańskiego, który pomaga Wam w rozwoju.
- Tak, Marek działając aktywnie w Kętrzynie w ramach swojego projektu Promocja Kultury Trochę wyraził chęć dołączenia do zespołu w roli menedżera. Uważam, że był to świetny pomysł, bo jak pokazały ostatnie miesiące graliśmy wiele koncertów, więc widać, że chłopak aktywnie działa. My zajmujemy się graniem, on czuwa nad resztą, przyjeżdża na próby, jeździ też z nami na koncerty, więc można powiedzieć, że jest szóstym członkiem USM.

- Miotały Wami pewne zawirowania personalne, ale teraz skład się już chyba ustabilizował?
- Tak, od początku istnienia zespołu zmieniło się wiele, bo z trójki założycielskiej zostałem tylko ja. Przełomowa była końcówka 2013 roku, bo kapelę opuścili perkusista i basista. Maćka Nałysnika dość szybko namówiłem na granie, ale z basistą był już problem, bo nie znałem kogoś, kto akurat mógłby do nas dołączyć. Po jakimś czasie Marek rzucił propozycję, żeby porozmawiać z basemanem zespołu Huta Mamuta, Adamem Gałkiem. Napisałem do niego na Facebooku i jego odpowiedź była pozytywna. Początkowo grał na dwóch frontach, ale po kilku tygodniach zdecydował się grać tylko z nami. W obecnym składzie gramy już kilka miesięcy i jest ok, także na żadne zmiany się nie zanosi.

- Graliście wcześniej w innych projektach, nowicjuszami nie jesteście.
- Jeśli chodzi o projekty, w których wcześniej graliśmy, to w przypadku "starej gwardii", bo tak można powiedzieć o było ich sporo, ale dawno temu. W latach 90-tych Maciek i Marcin grali w kętrzyńskich zespołach takich, jak GRAB, NAZIR, czy FRESH'N'UP, a ja w reszelskich: Mukirewers, Sunrise, Walden, Desegregacja, Displaced, Second Floor, czy w kętrzyńsko-reszelskim Red Handed. Później przyszedł okres "suszy" w naszej muzycznej przygodzie, bo wszyscy mieliśmy długą przerwę w graniu, ale jak widać, nadal jesteśmy w formie. Nasz młodszy kolega, Adam grał w Hucie Mamuta, o czym już wcześniej wspomniałem.

- W okolicy zna już Was sporo osób, próbujecie jakoś dotrzeć do szerszego kręgu?
- Rzeczywiście w okolicy graliśmy sporo koncertów, więc ludzie nas kojarzą. Marek stara się szukać nam miejsc koncertowych również poza województwem warmińsko-mazurskim. Byliśmy np. w Elblągu, ale w większych miejscowościach trzeba być już chyba znanym, żeby lokal zapełnił się widownią. My frekwencję mieliśmy niską, co nie znaczy, że kiepską, bo zabawa była przednia. Ostatnio rozmawialiśmy właśnie na temat tej "popularności" i doszliśmy do wniosku, że dożyliśmy czasów, gdzie wyznacznikiem frekwencji na koncertach w dużej mierze jest to, czy zespół wystąpił w TV, w jakimś programie muzycznym. Kiedyś zaliczało się każdy koncert, jaki był w mieście, czy okolicy, więc była wysoka frekwencja. Teraz ciężko jest zagwarantować, że przyjdzie tyle osób, żeby klub zebrał chociażby kasę na zwrot kosztów podróży dla kapeli. Co innego, jeśli na plakacie jest info: "Uczestnik programu Must Be The Music". To działa na odbiorcę. Nam jednak nie jest spieszno do tego typu programów, bo i bez nich jest nieźle. Facebook też robi swoje, bo to dobre narzędzie do promocji zespołu. Mamy ponad 600 polubień, więc docieramy do dość sporej grupki osób. Na Youtube można znaleźć kilka naszych utworków, głównie z koncertów, bo cały czas nie mamy materiału demo, którym moglibyśmy się pochwalić, ale zawsze to coś. Gazeta w Kętrzynie też widać nas promuje, bo nie po raz pierwszy ukazuje się wywiad z którymś z członków USM.

- Skąd pomysły na teksty, dużo macie już swoich autorskich numerów?
- Teksty w większości są moje i dotyczą moich przeżyć. Poetą nigdy nie byłem i raczej nie będę, ale to nieistotne, bo cenię sobie w tekstach szczerość. Nie lubię śpiewać o niczym. Jest mnóstwo tematów, które warto poruszać i próbuję je opisać swoimi słowami. Tekst do "Muzyką jesteś" napisała Ania Krzyżewska, żona Marcina, a "Na ten czas" Dariusz Dopierała. Gramy też "Wysokie drzewa" polskiego poety, Leopolda Staffa. Jeśli chodzi o autorskie utwory, to jest ich siedem. Do tego dochodzą trzy numery, które kilkanaście lat temu grałem w zespole Red Handed, i które chciałem ocalić od zapomnienia. Mamy więc 10-cio utworowy materiał, który przydałoby się w końcu zarejestrować w wersji demo. Cały czas pracujemy nad nowymi numerami i być może dwa kolejne niebawem ujrzą światło dzienne.

- Utwór „Reszel moim miastem” zyskał dużą popularność w miasteczku. Wreszcie ktoś napisał piosenkę o naszym urokliwym miejscu.
- Cieszę się, że utwór się spodobał, bo uważam, że dobrze jest mieć piosenkę, której dźwięki będą kojarzyły się z Reszlem. Kilka dni temu w "Barze pod Kasztanem" trafiłem na znajomego, który przyjechał z Anglii. Mówił, że na imprezie sylwestrowej "Reszel..." robił furorę. Widać, nawet za granicą muzyka ta trafia do reszelaków, którzy wyjechali stąd za pracą. Myślę, że każdy z nas odnajdzie w tym utworze własne odczucia. A napisałem ten utwór w 2010 roku, po moim powrocie do Reszla z sześcioletniej tułaczki po świecie. Mieszkałem w Dortmundzie w Niemczech, później w Olsztynie, ale tu w Reszlu czuję się najlepiej. Wyjątkowe miejsce i trzeba je promować. Zresztą, ja robię to na każdym granym przez USM koncercie właśnie śpiewając "Reszel moim miastem, Reszel moim domem".

- Tworzenie kolejnych utworów to nie wszystko – przed Wami pierwszy teledysk.
- Zgadza się. Jesteśmy w trakcie realizacji teledysku, w którym zobaczymy zespół, reszelaków, jak i sam Reszel. Znajomi pytają mnie o szczegóły, interesują się tym przedsięwzięciem i to cieszy, bo ma być to nasze wspólne dzieło, które przecież będzie świetną promocją naszego miasteczka. Zdjęciami oraz ich montażem zajmie się firma Eneptor Film z Kętrzyna.

- Ok, na koniec zdradź coś o najbliższych planach.
- Właśnie teledysk i nagranie demo. W sierpniu zagramy w Kętrzynie z Bednarkiem i Raggafaya i jak na razie więcej koncertów nie mamy, ale pewnie na jesień znów będzie aktywnie, jak w ostatnich tygodniach. Pozdrawiam i do zobaczenia na koncertach!

Rozmawiał Andrzej Adamiak



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kulturalny cham #1458410 | 195.136.*.* 10 sie 2014 23:09

    Promocja Kultury Trochę mówisz?Przypomnij sobie swój tekst na koncercie w Reszlu...I nie mów już nic lepiej o kulturze!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5